Witajcie Dziewczyny! Na początku chciałam Wam podziękować za wszystkie komentarze pod poprzednim postem o jadalni starszej pani:) Cieszę się bardzo, że jadalnia Wam się podoba, tym bardziej, że pomysł na pokój i wykonanie wszelkich prac od A do Z pozostało w naszych rękach.
Mój pobyt w Kołobrzegu to już historia, ale jak zwykle udało mi się co nieco wyszukać w moich ulubionych miejscach. Na szczęście ograniczyła mnie pojemność walizki i podróż pociągiem z Dominikiem, bo inaczej z pewnością wróciłabym z o wiele większym bagażem:)
Najbardziej zadowolona jestem z drewnianego konia na biegunach, który taki sam występował już w aranżacjach jadalni. Koń jest drewniany, zakupiony w sklepie Netto za naprawdę dobrą cenę.
W chińskiej hurtowni wypatrzyłam piękną łyżwę i uzupełniłam zapas ścierek kuchennych, a z Pepco przytargałam biały koc w granatowe gwiazdy.
****
A nawiązując do tytułu posta, to w salonie zmieniłam białe zasłony na kraciaste biało-czerwone. Impulsem do zmiany było zdjęcie z okładki "Mojego Mieszkania", dzięki któremu przypomniałam sobie o zasłonach, które leżały na dnie skrzyni, bo jakoś czerwony od dawna nie należał do moich ulubionych:) Zrobiło się kolorowo, inaczej i jakoś tak przytulniej. Na pewno do początku grudnia ta czerwień mi się opatrzy i z przyjemnością wrócę do dekoracji świątecznych w bieli, szarościach i błękicie:) A swoją drogą kolejny raz przekonałam się o tym, jak niewielką zmianą, bo jedynie kolorem i wzorem zasłon, można zmienić charakter wnętrza.
Przyłapałam Tofiego na fotelu. Teraz już wiem, skąd tyle sierści na siedzisku...:)
Pozwala sobie, jak nikt nie widzi:)
****
A już naprawdę na koniec wrzucam kilka migawek z naszego listopadowego pobytu nad morzem. Polecam Bałtyk o tej porze roku, było cudownie...Puste parki nadmorskie, puste plaże, słońce i szum fal...niemal jak w piosence:) O tej porze roku, w tygodniu, nawet w Kołobrzegu, który latem tętni życiem, można być jedynym człowiekiem na plaży. Szczególnie polecam plażę zachodnią, na której jest zawsze mniej ludzi. Mam to szczęście, że od domu mojej mamy jest tam dosłownie 10 minut drogi.
A kolejna wizyta na latarni morskiej utwierdziła mnie po raz kolejny w przekonaniu, że bycie latarnikiem, to moje powołanie;-))
A kolejna wizyta na latarni morskiej utwierdziła mnie po raz kolejny w przekonaniu, że bycie latarnikiem, to moje powołanie;-))
A już w niedzielę wybieram się na świąteczny kiermasz "Mojego Mieszkania". W zeszłym roku byłam, widziałam, zakupiłam piękne świąteczne dekoracje od koleżanek blogerek. Tyle pięknych przedmiotów w jednym miejscu - to trzeba zobaczyć:))
Pozdrawiam Was ciepło!