Witajcie Dziewczyny!
Dzisiaj na tapecie fragment naszego nowego salonu.
Przyznam szczerze, że nie miałam jakiejś bardzo dokładnie określonej wizji, czy projektu tego pomieszczenia, wiedziałam, że musimy wykorzystać meble ze starego M, które zabraliśmy ze sobą, czyli biały narożnik, fotel, stół, krzesła i kredens. Ze względu na epidemię meble zwoziliśmy po trochu i tak naprawdę nawet ostateczne ustawienie mebli okazało się zupełnie inne, niż planowałam pierwotnie. Bo pierwotnie w miejscu TV miał stać stół, nawet zrobiliśmy tam drugi kabel do oświetlenia... TV miał stać na ścianie z narożnikiem, a narożnik "jakoś" na środku. Jednak po zwiezieniu wszystkich mebli i ustawieniu w różnych konfiguracjach okazało się, że taki układ, jak teraz jest optymalny i zadowala wszystkich domowników...:)
Miałam więc bazę w postaci białych i drewnianych mebli, na ściany wybrałam beżowy odcień Beckers Mellow, który mamy również w przedpokoju i u Mikołaja.
W nowym salonie doczekaliśmy się też okazałego TV, bo do tej pory mieliśmy jakieś 24 calowe małe telewizorki, które jak dla mnie były wystarczające:) Generalnie zdecydowaliśmy się na większy ze względu na Netflixa i możliwość wygodnego oglądania filmów, bo samej telewizji prawie nie oglądamy.
Musieliśmy dokupić więc jakąś szafkę pod TV i ostatecznie stanęło na Ikei i szafce oraz regale Liatorp. Zdecydowałam się na te meble, ponieważ jak widzicie znajdują się one na tle mebli kuchennych, również ikeowskich i kolorystycznie idealnie do nich pasują. Myślałam o jakiejś drewnianej zabudowie na całą ścianę z regałami i szafkami, ale wycena stolarza ostudziła moje zapędy...:)
Regał miał być "moim" miejscem, na moje durnostojki i inne kurzołapki:)
Mam w końcu miejsce, gdzie mogę wyeksponować drobiazgi wcześniej pochowane w kredensie:)
Nie pytajcie proszę o książki - zredukowaliśmy przy przeprowadzce papierowe książki do minimum, od niemal 3 lat korzystamy z czytnika, jak dla mnie, to super rozwiązanie, a odkąd go używam, czytam, bez przesady, ok. 30 książek rocznie.
Generalnie chciałam, żeby było trochę Francji, trochę Skandynawii, trochę Hampton:)
Żeby było jasno, pastelowo, ale nie cukierkowo.
Przytulnie, z bezpieczną bazą kolorystyczną, ale z możliwością pazura w dodatkach:)
Nad tymi dodatkami będę jeszcze długo pracować, nie spieszę się, chciałam najpierw pomieszkać w nowym M, zobaczyć, co się sprawdza, czego nam brakuje, nie chcę zagracać niepotrzebnymi rzeczami, ale na pewno warto przy meblach z sieciówki mieć kilka przedmiotów z duszą, które podkręcą klimat:)
Chcę np. jeszcze zrobić galerię zdjęć nad TV, pierwotnie myślałam o ładnych plakatach w ozdobnych ramach, ale chyba jednak wolę czarno-białe zdjęcia naszych dzieci i rodziny z różnych okresów, niż anonimowe plakaty...
Ta ciemna dziura po prawej stronie, to wejście do pokoju z przedpokoju.
Niestety jeszcze mało reprezentacyjne, bo od 6 tygodni czekamy na szafę zamówioną u stolarza. Jak w końcu tam stanie, mam nadzieję, że wejście do salonu będę mogła dopieścić:)
Stolik przy kanapie też jest póki co tymczasowy, przywiozłam go z działki, docelowo chciałabym coś bardziej eleganckiego, drewnianego, w stylu drewnianego fotela po lewej stronie w kącie:)
Skończyliśmy w końcu prace z listwami przypodłogowymi, zostały niewielkie fragmenty w przedpokoju w miejscu szaf. Oblistwowaliśmy też przejścia między pomieszczeniami korzystając ze zwykłych opasek drzwiowych dostępnych w marketach budowlanych, jest o niebo lepiej, bardziej elegancko, a ściany i brzegi tak się nie niszczą przy użytkowaniu.
Przecierany fotel ostatecznie znalazł miejsce przy regale i lampie, ale w razie potrzeby dostawiamy go do stolika przy sofie. Mamy teraz naprawdę dużo więcej miejsca do siedzenia i przyjmowania gości, mimo, że to tylko 5 m kwadratowych więcej niż w poprzednim salonie:)
Dzięki, że dotrwaliście do końca,
odmeldowuję się i pozdrawiam ciepło! 😀