Strony

niedziela, 25 stycznia 2015

Zimowe candy


Witam Was serdecznie.  Na początku serdecznie dziękuję za wszystkie miłe słowa pod ostatnim postem o kuchennej boazerii. Z rozwiązania tego jestem mega zadowolona i myślę, że w praktyce sprawdzi się bardzo dobrze.  Od kilku dni wypoczywamy nad morzem, pogoda nas rozpieszcza, co prawda jest zimno i bez śniegu, ale za to słonecznie. 

Dzisiaj, z okazji trwających ferii:),  przygotowałam dla Was zimowe candy. 
Prezentem jest poniższy szklany słój oraz szare klocki z napisem "keep smiling". 
Słój jak widać - do wszelakiego wykorzystania, klocki chyba również:) 

Zasady jak zawsze takie same - chętnych proszę o zapisy w komentarzu pod postem. Anonimowych Czytelników proszę również o pozostawienie maila w komentarzu. 
Zapisy trwają do końca kolejnej niedzieli - 1 lutego. 
Zapraszam serdecznie do udziału w zabawie:)





Z Kołobrzegu przyjadę też bogatsza o kolejne drobiazgi...:)
W mojej ulubionej hurtowni wypatrzyłam tym razem po okazyjnej cenie drewniane segregatory na gazety i naklejkę z czarnym napisem.




Ale najbardziej zadowolona jestem z białej lampy wypatrzonej w markecie budowlanym. Stała sobie bidula na stole z rzeczami do wyprzedaży, ale moje oko od razu ją wypatrzyło pośród łazienkowych kinkietów i krzeseł ogrodowych:) Na opakowaniu było napisane, że to lampa "atelier" i rzeczywiście lekko do takiego stylu nawiązuje. Kupiłam ją  z myślą o niskiej skrzyni przy naszej sofie, myślę, że będzie tam pasowała idealnie.
Lampa jest porządna, ma metalowy klosz i nogi.
A ta czarna tkanina, to bieżnik z chińskiej hurtowni.





*****
A tak poza tym, to czas upływa nam bardzo miło, wczoraj mój starszy syn obchodził ósme urodziny, był więc tort, szampan piccolo i oczywiście prezenty:)



A dzisiaj zaliczyliśmy kilka kilometrów spaceru nad morzem. Uwielbiam Kołobrzeg właśnie poza letnim sezonem, kiedy jest mało ludzi i można spokojnie nacieszyć się morzem.



W Kołobrzegu mamy nowy most i nowe molo:)





I to, co tygrysy lubią najbardziej...:) Zimowe słońce i taaaki widok z mola:)



Pozdrawiam Was serdecznie:)

piątek, 16 stycznia 2015

Biała boazeria w kuchni


Witam Was serdecznie. Dzisiaj post o czymś, na co dawno miałam ochotę i na mojej liście wnętrzarskich planów było dość wysoko, i jak to w życiu bywa - dopomógł przypadek:) 

Biała boazeria w kuchni na ścianie ze stołem...

Pisałam już kiedyś tutaj, że chciałabym takie rozwiązanie zastosować w naszej kuchni, pokazywałam też kilka inspiracji z netu. O tym, ze ściana brudzi się w ciągu kilku tygodni od malowania, nie muszę wspominać rodzicom... U nas brudzi się trzy razy szybciej... Żadne kafelki ani tapeta nie wchodziły w grę na tej ścianie, tylko białe drewniane deski. Wiem, że niektórzy postukaliby się w głowę, bo kto w dobie nowoczesnych dizajnerskich wnętrz kladzie boazerię w kuchni....:) 

Nie planowałam tego projektu w najbliższym czasie, chciałam dokończyć malowanie podłogi w pokoju chłopaków, o czym wspominałam w poprzednim poście. Ale jak mówiłam - dopomógł przypadek... Byliśmy z Pawłem w jednym z marketów budowlanych i w oko, a właściwie w ręce wpadła mi paczka świerkowych desek boazeryjnych:) Szybka konsultacja z mężem, który i owszem miał wątpliwości (czyt. "...boazeria w kuchni?"), ale że to akurat był dzień moich urodzin, więc stanęło na tym, że będzie to mój prezent urodzinowy, hehe...:))


 Jeszcze tego samego dnia Paweł poprzycinał deski, a ja zaczęłam je mocować na ścianie. Mocowałam banalnie - klejem na gorąco. Chodziło o to, żeby deski nie zabrały za dużo miejsca w i tak dość wąskiej kuchni.





Później dwukrotne malowanie na biało

Na dół i górę, jako wykończenie, dodałam te same deski boazeryjne tylko położone wszerz. Do górnej deski dodatkowo zamocowałam kątownik, który stanowi ładne wykończenie.


I tym sposobem, po dwóch dniach pracy, mamy nową, odświeżoną kuchnię. Pomalowania wymagała też ściana u góry, wykorzystałam tutaj resztę farby pozostałą z malowania salonu, co pokazywałam tutaj. To Tikkurila, kolekcja Kolory Nastrojów, paleta Harmonia. Jest to farba Optiva, półmatowa (Semi Matt), odcień o nazwie Porcelain Thought. Wygląda cudnie przy białej boazerii. 

Czarno białe zdjęcia w ramach na razie tymczasowe, dopóki nie znajdę czegoś bardziej kuchennego:) Zegar i kolorowe puszki, to dzisiejsze nabytki z mojego ulubionego sklepiku "wszystko po 5 PLN" przy Al. Lotników. Co prawda nie kosztowały 5 zł, ale cena  była okazyjna:)

Pewnie wprawne oko niejednej z Was zauważy, że wybieliłam też przy okazji blat stołu. Zrobiłam to metodą mokrej gąbki:) Zwilżoną gąbką wtarłam akrylową farbę w blat i polakierowałam dwukrotnie bezbarwnym matowym lakierem.


**** 
Do dopracowania pozostało mi jeszcze kilka drobiazgów, poprawienie sufitu, czy wykończenie boazerii przy wejściu. Ale jużjJestem bardzo zadowolona z efektu, kuchnia pojaśniała i stała się bardziej stylowa i elegancka.  Polecam Wam takie rozwiązanie, bo jest tanie, praktyczne i ładne. A ja nie mogę się po prostu napatrzeć na moją odmienioną kuchnię:) 

Pozdrawiam serdecznie!









Jeszcze dla porównania kilka fotek, jak było wcześniej

PRZED                                                         PO 


niedziela, 11 stycznia 2015

Tekstylia moja miłość

Nie da się ukryć, ze domowe tekstylia, to coś, do czego mam ogromną słabość. Zasłon, pościeli i poszewek mam dość imponującą kolekcję, nawet ostatnio zauważyła to moja mama, kiedy robiłyśmy wspólnie przegląd moich zasobów:) Przy okazji oddałam jej część tkanin, których nie używam już od dawna u siebie, w związku z tym zwolniło się trochę miejsca na nowe rzeczy. No i zaszalałam, tym razem w HM Home. Uwielbiam dział Home w tym sklepie, niestety rzadko tam bywam, bo nie po drodze mi. Wyszłam z trzema nowymi poszewkami i dwoma kompletami pościeli...
Wzornictwo, kolorystyka odpowiadają mi w 100% i wierzcie mi, że wiele dodatkowych rzeczy miałam już w ręku, ale zwyciężył zdrowy rozsądek:)




Pościel jest rewelacyjna, poszwa jest biało-szara z dużym czarnym napisem, a poszewka cała biała z czarnym napisem. Oczywiście 100% bawełna.




Mam już jedną kraciastą pościel z HM Home i bardzo ją lubię

Mam kolekcję poszewek na poduszki w podobnych kolorach z HM, które widziałam też i w wielu blogowych wnętrzach



 ****
A w pokoju chłopaków zagościł nowy dywan z Ikei. 
Stary, który też był z Ikei, bardzo się już wysłużył i zniszczył. 
Obawiałam się trochę tej szachownicy, ale do całości i białych mebli wygląda ok. 
Dywan musiał być duży (160x230) i z krótkim włosiem. Popularne ostatnio dywany shaggy z długim włosiem, takie jak mamy w pozostałych pokojach, są mięciutki i miłe w dotyku, ale za nic nie wyzbierałabym z nich mikroskopijnych części od Lego:)

 

Tak w ogóle, to czeka nas wymiana podłogi u chłopaków, dębowa stara klepka jest w opłakanym stanie, szczególnie przy wejściu. Może w niedalekiej przyszłości uda nam się ją wymienić. Póki co niewielki widoczny spod dywanu fragment podłogi przy wejściu pomalowałam na biało zwykłą akrylówką do drewna i zabezpieczyłam bezbarwnym lakierem. I jestem zauroczona białą podłogą...:)) Gotową całość pokażę Wam później, bo muszę dokończyć prace i do dopracowania mam jeszcze kilka szczegółów:)



Pozdrawiam ciepło!