Witajcie, dzisiaj pomęczę Was nadal zdjęciami atrapy kominka, niestety nadal nie skończonej z powodu braku czasu i braku listewek wykończeniowych. Na przyklejenie czekają też drewniane pilastry. Przynajmniej udało mi się zrobić wyraźniejsze zdjęcia w dziennym świetle. Dziękuję Wam serdecznie za opinie i komentarze, miło mi bardzo, że mój pomysł przypadł Wam do gustu. Wiem, że atrapa jest ciut za wysoka, może za jakiś czas namówię Pawła na skrócenie nóg, bo teraz twierdzi, że "się nie da"...:)
Muszę powiedzieć, że po ustawieniu w docelowym miejscu, "kominek" stał się centralnym miejscem pokoju i dodał mu przytulności. W tygodniu nie mam totalnie czasu i nastroju do zapalania świeczek, ale przez cały weekend od późnego popołudnia do wieczora paliły się "w" i "na kominku", tworząc naprawdę magiczny nastrój. Generalnie nigdy nie byłam zwolenniczką palenia świec, szczególnie gdy dzieci były mniejsze, kiedy to względy bezpieczeństwa są priorytetem. Nadszedł jednak w końcu ten czas, że żadne z nich nie wkłada rąk do płomienia i nie chce biegać z zapaloną świeczką, więc możemy sobie palić w spokoju:) Szczególnie, że mieszkanie w dziennym świetle widzę teraz tylko w weekendy, wychodzę i wracam do domu, kiedy jest jeszcze i już ciemno. No i już się nie mogę doczekać 6 grudnia, kiedy to inaugurujemy zawsze świąteczne dekorowanie domu.
W kwiaciarni niedaleko pracy zakupiłam sobie piękną drewnianą doniczkę. Jest drewniana, przecierana z napisem i dość duża. Muszę się wybrać tam kiedyś z aparatem fotograficznym, bo aranżacje i wystrój kwiaciarni warte są pokazania. Szczególnie teraz przed świętami Panie kwiaciarki urządziły tzw. białą strefę, czyli kąt z dużym stołem i pięknymi świątecznymi białymi dekoracjami. Cudo...
No i miękki dywan przed kominkiem, to ulubione miejsce na wylegiwanie się Dominika. Woła mnie zawsze: "mamo, chodź na dywanik" :)
Pozdrawiam Was serdecznie!