Hmmm, wczoraj uraczyłam Was pięknymi wiosennymi ujęciami, a dziś... no cóż - pokażę codzienność ... Pierwsze dni po zmianie czasu z zimowego na letni są dla mnie masakryczne, chodzę nieprzytomna, rano nie mogę podnieść, po południu padam... Całą sobotę poświęciłam na wysprzątanie naszych kątów, umyłam okna, wywietrzyłam i zmieniłam pościele, odkurzyłam wszystkie kąty, czyli typowe przedświąteczne porządki. Dziś wróciłam do domu i zastałam to, co poniżej.
Wiele razy pytacie mnie w mailach, komentarzach, jak to możliwe, że u mnie zawsze jest tak czysto, ładnie, posprzątane, jak ja to robię... Otóż nie zawsze tak u nas jest i taka jest niestety codzienność.
Po powrocie z jednego etatu wracam do domu na drugi, gdzie czekają porozrzucane w przedpokoju i łazience ubrania, skotłowana na łóżkach, dopiero co świeżo zmieniana pościel, sterty kubków, misek i talerzy we wszystkich pomieszczeniach, śmieci, które ktoś zapomniał wynieść, brudny odcisk dłoni na odnawianej kilka miesięcy wcześniej ścianie, siuśki psa w przedpokoju, skórka po bananie i pusta rolka po papierze toaletowym na bieliźniarce (skąd ona się tu wzięła...?), okruchy na stole, brudna patelnia po porannej jajecznicy i ... mogłabym tak w nieskończoność....
Na dodatek okazuje się, że muszę powtórzyć z córką na sprawdzian z polskiego tematy oboczne i oboczności (co to były te oboczności...???), a syn musi zrobić do szkoły na jutro kwiatka z zielonej tektury, której nie mamy w domu.... Znacie to...?;)
Wystarczy jednak piękne serce na powitanie od mojego przedszkolaka, który mówi "Mamo, to dla ciebie narysowałem" i ten drugi etat nie straszny:)
A bałagan, talerze, niewyrzucone śmieci przy dobrej organizacji można łatwo ogarnąć:)
****
Dziewczyny, pomęczę Was jeszcze konkursem Kobieta z Pasją, który trwa do jutra
Głosować można TUTAJ do końca jutrzejszego dnia.
Za wszystkie głosy - wielkie DZIĘKUJĘ!