środa, 21 maja 2025

Reling kuchenny

 


Witajcie!

Dawno nie było tutaj naszej kuchni, w której od wielu miesięcy za wiele się nie zmieniło;) Zamieniłam jedynie białą zazdrostkę w oknie na roletę rzymską w kratę. Ale w sobotę wybraliśmy się z Pawłem do Ikei po jakieś naczynia i garnki na kołobrzeską działkę i przy okazji wpadł mi w oko złoty reling kuchenny, o którym jakiś czas temu myślałam, żeby dokupić go do naszej kuchni. Mamy co prawda srebrne chromowane uchwyty w meblach, ale jak dla mnie łączenie srebra, złota i miedzi w ogóle się nie gryzie i nie mam z tym problemu, że to złote, a to srebrne. 

Okazało się, że reling idealnie wpasował się nad kuchenką, oprócz tego, że fajnie wygląda, to jest po prostu praktyczny, a teraz mam powód, żeby wyszukać sobie jakieś eleganckie, najlepiej miedziane akcesoria kuchenne;) Miedzianymi dodatkami w kuchni jestem od jakiegoś czasu oczarowana, uwielbiam je, pięknie wyglądają i dodają takiego sznytu francuskiej wiejskiej kuchni;) Gdybym miała miejsce, to powiesiłabym sobie na ścianie szpaler starych miedzianych garnków i patelni;)

 

 

 

 


 

 
Zrobiłam też ostatnio prezent sama sobie i kupiłam mirt na pniu. Wygląda przepięknie, mam nadzieję, że dobrze się będzie czuł w naszym salonie i że nie zmarnieje. A za mirtem obrazek, który udało mi się kupić przez instagramowe konto alemecyje - Monika dziękuję pięknie:) 
Uwielbiam robić sobie takie prezenty, zdecydowanie bardziej cieszą mnie takie zakupy niż np. ubraniowe;) 
Szukam jeszcze ładnego dywanika do kuchni, najlepiej wełnianego, plecionego, kremowego o wymiarach 100x200 cm. Jeśli wpadnie Wam taki w oko, dajcie proszę znać. Ten zielony, który mam jest ok, ale chciałabym coś jaśniejszego na zmianę.  

Pozdrawiam ciepło, trzymajcie się!
Asia

 

 

 


niedziela, 18 maja 2025

Majowy balkon


 
Cześć, witajcie!
Niech Was nie zwiodą zdjęcia słonecznego balkonu z tego posta...;) Cały miniony tydzień u nas leje, wieje, raz słońce, za chwilę grad. No pogoda iście listopadowo-marcowa, a nie majowa...Z balkonem wystartowałam już w marcu, bo było dość ciepło i słonecznie. W kwietniu dosadziłam pelargonie i supertunie i wszystko ładnie się rozrosło, ale ten poprzedni tydzień był koszmarny, a dzisiaj też nie lepiej. Czekam na wtorek, ma być już bez deszczu i nawet ponad 20 stopni. Póki co sofa balkonowa i poduchy owinięte pokrowcem, tylko wodę z niego codziennie strzepuję;)

 

W tym roku dodałam jeszcze dwie listewki jako podpory pod bluszcz i chcę go tak poprowadzić, żeby zrobić sobie z niego namiastkę daszku. Bluszcz, jak tylko zrobiło się cieplej ruszył jak szalony, ma mnóstwo świeżych nowych pędów, myślę, że to też efekt nawożenia, bo do każdego podlewania staram się dodawać odrobinę nawozu do roślin zielonych. Chciałabym też zazielenić dwie pozostałe pergole, muszę chyba dokupić sadzonkę lub dwie bluszczu i puścić go na bocznych pergolach.



 

 

Co przechodzę obok kwiaciarni czy straganu z kwiatami, to kusi mnie kupno jakiejś nowej rośliny, ale już nie mam za bardzo gdzie je sadzić. Skusiłam się jedynie na bladoróżowe pelargonie i bluszcz kurdybanek, z których zrobiłam kompozycję w donicy sadząc je na przemian. Wygląda to lepiej i ciekawiej niż jeden rodzaj kwiatów w donicy, a zamiast kurdybanku można wykorzystać np. bluszcz, komarzycę lub kocankę.

 






 

Nasz balkon być może robi wrażenie dużego, szczególnie na poniższych zdjęciach szerokokątnych, ale ma zaledwie niecałe 6 m kw. (2,6 x 2,2 m).

No i wystartował sezon na piwonie, które uwielbiam i są to chyba moje najbardziej ulubione kwiaty. Pięknie wyglądają i pięknie pachną, kojarzą mi się z wczesnym latem, końcem roku szkolnego i wakacjami:)

****

Trzymajcie się ciepło, spokojnego i słonecznego w końcu tygodnia:)

Pozdrawiam

Asia


 


środa, 14 maja 2025

Kwietniowo-majowe kadry

 

 

 

Cześć, witajcie!

Dziś mało wnętrzarski post, bo od kilku tygodni gonię własny ogon i plan publikowania coniedzielnych postów nie wyszedł... ;)

Jestem w ciągłym niedoczasie i chciałabym w końcu mieć naprawdę wolny dzień, dwa, trzy na robienie tego, na co mam ochotę. Pracuję zawodowo na cały etat - wiadomo, że w pracy jest zawsze coś, a wystarczy że jestem dzień poza biurem i już się robią zaległości. W domu to też niekończąca się historia z ogarnianiem całego interesu;) I oczywiście jak jest ogarnięte i posprzątane, to tak naprawdę tego nie widać, ale wystarczy zostawić bajzel i od razu rzuca się to w oczy... Niestety moja pedantyczna w tym zakresie natura nie pomaga, nie cierpię zostawionych na wierzchu rzeczy, ubrań, rozrzuconych kocy, pościeli, rozwalonych w przedpokoju butów czy czapek, a wchodząc rano do niesprzątniętej kuchni od razu jestem zła. I nic na to nie poradzę, tak mam, denerwuje mnie bałagan, wszystko na wierzchu, rzucone byle jak, nie na swoim miejscu. Chciałabym czasami po prostu się tym nie przejmować, machnąć ręką, ale najzwyczajniej w świecie źle się czuję w takim mieszkaniu. No i jest jeszcze działka, a właściwie dwie;), na których ciągle jest coś do zrobienia, a czasu na wszystko brak. 

Przed Wielkanocą przyjechała do nas moja mama i w pierwszy dzień świąt pojechaliśmy do Ostrołęki do moich teściów.

 

Mama zrobiła przy okazji inspekcję na naszej działce;)

A po świętach na Majówkę pojechaliśmy na tydzień do Kołobrzegu, gdzie udało mi się złapać trochę oddechu nad morzem, ogarnąć kołobrzeską działkę po zimie, a nawet zrobiliśmy rodzinną działkową imprezę na ponad 20 osób:)

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 Obchodziliśmy też z Pawłem 20 rocznicę ślubu;) 

 

 

 

 

 

 

 

 

Na kołobrzeskiej działce skosiłam trawę, a Paweł przycinał drzewa, więc mamy kolejną stertę gałęzi. Było jeszcze za zimno, żeby nocować, ale już niedługo...:) W najbliższych planach pojawił się pomysł na zburzenie całego tego balkonu i dobudowanie zadaszonej i osłoniętej werandy na całą szerokość domku i ok. 4 m głębokości, co da nam ok. 20 m tarasu. Paweł zrobił nawet projekt, a ja mam już oczywiście w głowie wizję, jak wykorzystać i urządzić tę przestrzeń;) Ta działka oprócz oczywistego waloru, jakim jest położenie 10 minut od plaży ma jeszcze ten plus, że jest bardzo słoneczna i jest tam po prostu fajny klimat-dosłownie i w przenośni;)

 

Jeszcze pod koniec zeszłego lata kupiliśmy w Ikei trzyosobową sofę, zwykłego Ektropa, który jest mega wygodny i miękki.

 

 

A na naszym warszawskim Rodosie po zimowym i wiosennym grasowaniu dzików trawa powoli dochodzi do siebie, dosiewałam ją kilka razy i na szczęście widzę światełko w tunelu.

 Dziki grasują u nas za płotem, a że ogrodzenie nie jest wmurowane, to siatka nie stanowi dla nich żadnej przeszkody. Ten czarny punkt na poniższym zdjęciu za siatką, to właśnie przechodzący dzik...

 

 

 

 

 

 

 W tym roku moje piwonie oszalały:) Mam wrażenie, że ten krzew się bardzo rozrósł i cieszy mnie to ogromnie, bo piwonie uwielbiam. I łubiny już za chwilę zakwitną;) No i czekam na wszystkie inne kwiaty- róże, dalie, ostróżki. W tym roku dosadziłam ok. 20 kremowych, białych i łososiowych dalii i liczę na piękny efekt:)

Pozdrawiam Was ciepło, do następnego posta:)

Asia