poniedziałek, 26 kwietnia 2021

Łazienka skandynawsko-angielska na finiszu

 
Witajcie!

W końcu mogę pokazać Wam całkowicie skończoną naszą łazienkę:)

Z założenia miała być jasna, przytulna i ponadczasowa. Szczególnie zależało mi na tym, żeby nie ulegać modom na różne piękne wzory czy kolory, które teraz mi się podobają, a wiem, że za kilka lat będę miała ich dosyć... To doświadczenie z poprzedniego M, gdzie w zaciemnieniu jakimś 15 czy 16 lat temu wybrałam kremowe i ... pomarańczowe płytki...

Podobają mi się teraz np. duże marmurowe płytki, czarne baterie czy drewnopodobne płytki na ścianach, ale wiem, że za jakiś czas moda się zmieni, wzór się opatrzy, a trzeba będzie dalej z takim wystrojem żyć. A wiadomo, że remont łazienki nie jest rzeczą prostą, szybką i przyjemną.

Białe płytki w stylu angielskiej boazerii i szare cegiełki, to zdecydowanie moja bajka, mam też takie poczucie, że stanowią na tyle neutralną bazę, że nawet jeśli za jakiś czas się opatrzą, to wystarczy np. przemalować ściany nad płytkami albo np. położyć jakąś ciekawą tapetę, żeby odświeżyć czy unowocześnić wnętrze. Mamy też białe meble, drewniany blat i chromowane baterie, więc również klasycznie.


Najdłużej zeszło nam się z szafką łazienkową, którą od A do Z zrobił mój mąż:)

Jak już zrobił projekt i zamówi formatki, to okazało się, że czeka się na nie ok. 2 miesięcy, a na fronty jeszcze dłużej. Blat kupiliśmy surowy w Leroy Merlin, sama go olejowałam, wymagał tylko drobnego docięcia. Ale i tak zabawy mieliśmy dużo z tą szafką, mierzenia, docinania i szlifowania było mnóstwo, a to wszystko w naszym salonie lub w przedpokoju... Wierzcie mi, cieszę się, że mamy to już za sobą i mogliśmy zamknąć nasz domowy warsztat na dobre...;))

Szafka wyszła naprawdę super, miejsce jest wykorzystane optymalnie, blat jest szeroki i wygodny w użytkowaniu. Szuflady nam wystarczają spokojnie, tym bardziej, że nad WC mamy dodatkową zabudową na rzadziej używane kosmetyki i chemię.


Długo zastanawiałam się, gdzie zrobić miejsce na brudne rzeczy, klasyczny kosz na pranie stojący luzem odpadał, bo raz, że nie mamy na to miejsca, a dwa, że nie lubię takich rzeczy na wierzchu. Wymyśliliśmy więc, że funkcję kosza na pranie będzie pełniła dolna najwyższa szuflada w szafce. Pomysł sprawdza się genialnie, nie wiem, czemu wcześniej żaden producent mebli łazienkowych na to nie wpadł:)

Jak widać, szafka skrywa również pralko-suszarkę. Od początku wiedziałam, że chcę ją schować w zamykanej szafce, dlatego żaden gotowiec nie wchodził tutaj w grę. Jeśli chcecie tak zabudować pralkę, to niestety, ale pozostaje jedynie stolarz (nasz od szaf nie chciał się tego podjąć), albo zdolny mąż:)


Wspominałam też jakiś czas temu, że przydałaby nam się jakaś wisząca płytka szafka lub witrynka w tym miejscu. Myślałam też o naszej starej witrynce, ale ostatecznie zamówiłam do łazienki taką samą półkę, jak mamy w kuchni. 

Półka rozmiarem pasuje idealnie, jest płytka, nie przeszkadza, zasłania na wejściu widok na grzejnik, na czym mi też zależało, no i jest miejscem na drobne kosmetyki i ręczniki. 

Kupiłam ją surową i pierwsza moja myśl była taka, że maluję na biało, ale ostatecznie doszłam do wniosku, że taki drewniany akcent będzie lepszy w tej biało-szarej łazience i ociepli ją wizualnie. Zaolejowałam ją tym samym olejem, co blat, ale to jednak inne drewno i odcień wyszedł trochę inny. Docelowo chyba chciałabym ciut ciemniejszy, mniej żółty, ale to pewnie przy kolejnym olejowaniu blatu zrobię.








Drewniany blat sprawdza się bardzo dobrze, chociaż skłamałabym, gdybym powiedziała, że jakoś szczególnie o niego nie dbam...;) Po prostu staram się na bieżąco wycierać zachlapania, mamy mały ręczniczek położony blisko, żeby zawsze był pod ręką. To jest jedyna uciążliwość, jeśli chodzi o drewno, ale podobnie staram się robić w kuchni. Nie przeszkadza mi to w ogóle, kwestia przyzwyczajenia, a myślę, że już samo drewno wynagradza tę niedogodność...:)

Podobnie jak z białymi płytkami a'la boazeria - bardzo je lubię, ale kurzą się niemiłosiernie, szczególnie na tym górnym dekorze i na dole przy cokole. Ale czy mając teraz wybór zmieniłabym z tego powodu je na inne-oczywiście, że nie:)








Dziękuję, że dobrnęliście do końca:)

Mam nadzieję, że moje wskazówki przydadzą się komuś, kto jest przed remontem łazienki:)

Dla mnie właśnie łazienka, no i kuchnia, to były dwa kluczowe pomieszczenia w nowym M, przy planowaniu których spędziłam najwięcej czasu i najwięcej pracy. Wiedziałam, że wszystko musi być optymalnie przemyślane już na etapie pierwszych prac, bo w tych pomieszczeniach najtrudniej później coś zmienić. Na pewno warto nie iść na kompromisy urządzając łazienkę - przykład nasza szafka łazienkowa. Po kilku miesiącach czekania i korzystania z umywalki osadzonej w starej szafce kuchennej byłam już nawet gotowa wstawić jakiegoś gotowca i zostawić wolnostojącą pralkę... Ale warto było samemu poświęcić trochę czasu i pracy, zaplanować i zrobić sobie mebel skrojony na miarę:)

Pozdrawiam Was ciepło, czekam z niecierpliwością na ciepłe dni...:)

Asia!

poniedziałek, 12 kwietnia 2021

Działkowe newsy

 


Witam Was ciepło!

Niech Was nie zmyli powyższe zdjęcie, nie, nie kwitną już u nas piwonie, to nasza działka, ale bodajże z czerwca ubiegłego roku:)

Tak jak wspominałam ostatnio, niemal każdą wolną chwilę po pracy i w weekendy spędzaliśmy z Pawłem na naszym RODOS :) czyli na działce ogrodniczej, której szczęśliwymi posiadaczami jesteśmy już od - sama w to nie wierzę - ale od 7 lat...

Działka jak wiecie, to był mój pomysł, który udało mi się zrealizować właśnie 7 lat temu i na dodatek zaraziłam nią mojego męża:)  Postępy prac i dokumentację fotograficzną znajdziecie TUTAJ.

W ubiegłym roku na działce nie robiliśmy wiele, jedynie kilka razy skosiłam trawę i to wszystko. Po zakupie i remoncie mieszkania, które wykańczaliśmy niemal cały poprzedni rok, na działkę nie starczyło nam już sił i czasu. Ale w tym roku, chyba ze względu na ciągnącą się pandemię, sezon działkowy rozpoczęliśmy już w lutym:)

Mój domowy inżynier zaplanował i zaprojektował przedłużenie werandy, tak, żebyśmy mieli więcej zacienionego miejsca przed domkiem, bo jedyne drzewo, które tam rośnie, kilkudziesięcioletnia śliwka, ledwo już zipie... Plan był taki, żeby przedłużyć daszek i puścić po słupach i deskach szybkorosnące zielone rośliny, jak np. rdest auberta. W międzyczasie jednak dodaliśmy zadaszenie z płyt poliwęglanowych, żeby jednak mieć schronienie również w deszczowe dni. 

Całość prac wykonał mój mąż, ja pomagałam jedynie przy zakupach i od czasu do czasu przytrzymałam jakąś deskę:)


Od lutego zwoziliśmy potrzebne materiały, jak jeszcze leżał śnieg na kantówkach na dziale budowlanym:) Niby nic, niby taka prosta konstrukcja, a okazało się, że desek potrzeba było na nią mnóstwo.

Generalnie nasz bagażnik ostatnimi czasy wyglądał ciągle tak:)


Wybaczcie jakość zdjęć, które w dzisiejszym poście mało atrakcyjne, ale robiłam je w różne dni, komórką na szybko, zawsze pod koniec dnia, często przed zmierzchem, w pochmurny dzień. Ponadto działka o tej porze roku jest mało atrakcyjna wizualnie, drzewa bez liści, zbrązowiała trawa i na dodatek przeorana niemal na całej działce przez dziki, które znowu nas wizytują od jesieni. Próbowałam jakoś uklepać tę trawę, ale nie wiem, czy to coś da, mamy mnóstwo nierówności, dołków, szkoda gadać...

Powoli, małymi kroczkami, dzień po dniu powstawała konstrukcja.


Zobaczyłam światełko w tunelu, jak pomalowaliśmy jedną część słupów na biało:) Chciałam kolorem uspójnić całość i dlatego wiedziałam od początku, że daszek, jak nazwaliśmy naszą konstrukcję, będzie biały.


Wykorzystaliśmy też jako wzmocnienie deski z płotu balkonowego. Oprócz tego, że wzmacniają konstrukcję, to sprawiają, że zrobiło się fajne, przytulne miejsce od środka. Docelowo powieszę tam donice z kwiatami:)


Tutaj jeszcze nie pomalowany płot od środka



I na koniec wczorajszego dnia tadam - jest pomalowany:) Przy okazji obmalowałam stół i kilka donic, wszystko taką samą farbą, jak drewniany domek.

Ale póki co, tu na razie jest ściernisko...:)

Czyli kupa desek i śmieci z domku narzędziowego, które trzeba posprzątać...

Ale już widzę to miejsce (za jakiś czas...) obrośnięte zielenią, z jakąś fajną posadzką, z ławką i krzesłami przy stole...

Nasz pies dzielnie towarzyszy nam każdego dnia. Niestety w chłodniejsze dni po prostu było mu zimno po kilku godzinach:) Z chęcią wskakiwał na fotel i siedział pod pledem:)

Z boku domku mamy posadzone winogrona i w końcu wykorzystaliśmy stare kratownice po poprzednich działkowcach jako podpory do winogron. Kratownice są stare, w nie najlepszym stanie,  ale po przeszlifowaniu i odmalowaniu na biało posłużą jeszcze trochę.


Pod mój pędzel wpadła też huśtawka produkcji mojego teścia, którą użytkujemy już kilka lat. Zdolnego mam tego teścia, huśtawkę i stół z krzyżakami zrobił nam sam własnoręcznie, stół jest naprawdę porządny i fajny, gdybym chciała taki kupić, zapłaciłabym krocie. Więc taki teść, to skarb:)

Huśtawka stoi na stałe pod drzewem, pierwotnie była jasnoszara, ale po tych kilku latach wołała o odświeżenie. Zdecydowałam się na ciemniejszy kolor, to odcień chabrowe pole Altaxu.


Widzicie żółtą forsycję? Różnica kilku dni:)

No i jeszcze na koniec moja okrągła rabata, którą sobie wymyśliłam właśnie przy huśtawce, żeby mieć coś kolorowego przed oczami siedząc na niej i sama ją sobie zrobiłam własnymi rękoma:)

Zaczęło się od tego, że musiałam znaleźć miejsce na kwiaty sprzed werandy, które wszystkie musiałam przesadzić. Na rabatę trafiła więc róża i piwonie, chociaż obawiam się, że mogą ciężko to znieść w tym roku. 

Przesadziłam nawet cebulowe kwiaty już prawie kwitnące-żonkile, szafirki i hiacynty, póki co mają się dobrze. 

Potem dosadziłam wierzbę hakuro nishiki i forsycję na pniu. 

A później jeszcze 2 róże, bukszpan i kilka bylin...:))

Teraz czekam aż wszystko się rozrośnie, ale pewnie to jeszcze nie koniec:)

Szukam też pomysłu na ładne obrzeże rabaty, chciałam takie z kostki brukowej, ale na razie sklepy budowlane w naszym pobliżu są zamknięte, a wolałabym na żywo sobie takie kostki pooglądać.







A już naprawdę na koniec chciałabym obalić dwa działkowe mity dla osób, które zastanawiają się nad zakupem swojego kawałka ziemi i jego uprawą w formie działki ogrodniczej.

Pierwszy to taki, że z działki na pewno ucieszą się dzieci, że to fajne miejsce dla nich...

Być może dla 3, 4- latków tak, ale nie dla starszych dzieci...:) Nie łudźcie się, że nastoletnie dzieci będą z wami przyjeżdżać na działkę i spędzać tu czas. Ja sama z dzieciństwa pamiętam, że nie było to dla mnie atrakcyjne, powiedziałabym nawet, że wyjazd tam był dla mnie karą...:) Niestety z wiekiem coś się człowiekowi przestawia...;) Nasze dzieci nie przyjeżdżają tu wcale, no może bardzo incydentalnie.

Drugi mit, to taki, że jak ma się działkę, to będzie gdzie odpoczywać...:))))

Jeśli jako odpoczynek traktować koszenie, grabienie, pielenie, malowanie i inne prace ogrodnicze, to tak...:) My tak naprawdę mamy dwie działki połączone ze sobą i po 7 latach nie mogę powiedzieć, że był chociaż jeden taki moment, że miałam wszystko ogarnięte tak, jakbym chciała. Zakątków i zakamarków jest mnóstwo, a to nie jest ogród przy domu, gdzie można w każdej chwili wyskoczyć i coś poskubać. Jeśli pracuje się na cały etat, ma się domowe obowiązki, to np. latem przyjeżdżamy na działkę ok. 17.00-18.00, kiedy to nasi sąsiedzi emeryci właśnie zbierają się do domu po całym dniu spędzonym na działce. Są jeszcze weekendy, ale wiadomo jak jest. A jak już przyjadę w jakąś sobotę, to szkoda mi czasu na leżenie na hamaku czy grillowanie, bo zawsze jest co robić...Poleżę 5 minut i już mnie nosi...:)

Podsumowując - to trzeba po prostu lubić...;)

Lubić grzebać w ziemi, nie bać się złamać paznokcia, ubrudzić ubrania, grabić liście zamiast iść na siłownię, wciągać z ekscytacją zapach skoszonej trawy, zauważać każdy nowy listek w posadzonej roślinie... Jeśli ktoś tego nie lubi, to działka będzie po prostu dla niego karą albo skończy się na jej uprawie przez jeden sezon. Na naszych działkach mamy wiele przykładów zaniedbanych działek, bo ktoś się zdecydował, miał zapał sezon lub dwa i na tym koniec. Oczywiście są też różne sytuacje życiowe, losowe uniemożliwiające uprawę działki, ale to wyjątki.

Ale się dzisiaj napisałam:)

Z ogrodniczymi pozdrowieniami dla wszystkich działkowców!

Asia