poniedziałek, 25 stycznia 2016

Powrót do pasteli

Witajcie Dziewczyny! Dzisiaj pastelowo i wiosennie już. Wszelkie oznaki świąt już dawno pochowane, wszystkie dekoracje, dodatki wyniesione do piwnicy czekają na swój czas za kilka miesięcy. Lubię też ten poświąteczny czas, to oczyszczanie przestrzeni z bombek, wianków, gwiazdek, światełek. Na kilku blogach przeczytałam, że to, co tak cieszy w grudniu, przed świętami, w styczniu zaczyna strasznie męczyć. I ja też tak mam. Z ulgą oczyściłam więc naszą chałupę:) i powróciłam do pastelowych dodatków. Te rozbielone błękity, mięta, róż bardzo pasują do naszego salonu i chyba w takiej wersji lubię go najbardziej, bo najbliżej im kolorystycznie do białych mebli i jasnych ścian. 
Jedyny świąteczny akcent, to choinka w donicy na balkonie, która musi poczekać do wiosny aż ją posadzimy na działce. Ale to na zewnątrz. A w środku - białe i bladoróżowe tulipany i ledwo kiełkujące hiacynty - uwielbiam. Te bladoróżowe ciężko dostać, ale w naszej Biedrze często się pojawiają. Kilka złotych, a ile radochy:) Za wazon robi słój wypatrzony kiedyś na wyprzedaży w TK Maxx, pierwotnie był biały w środku, ale farba z niego zeszła, podejrzewam, że od wody.





Poświątecznie nowe ustawienie dostała też sofa:)  Wiecie już, że namiętnie jeżdżę z meblami co kilka tygodni, najczęściej przy większym sprzątaniu. I tak było tym razem:)


Galeria z ramkami się rozrasta, bardzo lubię spoglądać na te nasze różne foty, nowsze, starsze i te najstarsze, jak np.zdjęcia moich rodziców z młodości, czy piękne czarno-białe zdjęcia Weroniki zrobione aparatem analogowym i wywoływane własnoręcznie przez Pawła w zaciemnionym czarną folią pokoju:)



A w Pepco wypatrzyłam taką piękną donicę za 7 zł. Żałuję, że wzięłam tylko jedną, jest ceramiczna, bielona, lekko odrapana, taka, jakie lubię:) Chyba skuszę się na  jeszcze jedną:)









 Jakiś czas temu odkryłam:), ze hiacynty można po prostu wyjąć z tych małych plastikowych doniczek, w których są sprzedawane i po prostu wyeksponować ziemię i korzenie, bo taki urok tych cebulek.

 Pozdrawiam Was serdecznie! Miłego tygodnia:)

poniedziałek, 18 stycznia 2016

Przyjęcie komunijne w plenerze


Witajcie! Dziewczyny, chciałabym zacząć od "dziękuję" za wszystkie życzenia i ciepłe słowa pod poprzednim, urodzinowym postem:))) Nie będę się powtarzać i pisać, że to miód na moje oczy, uszy i serce:)

 Za oknem zima na całego, drzewa uginają się od śniegu a ja myślami jestem już w maju:)  
22 maja mój starszy syn przystąpi do pierwszej komunii świętej. Stanęłam przed dylematem, gdzie zrobić przyjęcie. Zebrało nam się sporo osób, bo naprawdę najbliższej rodziny wraz z chrzestnymi rodzicami wyszło mi niemal 30 osób, w tym 14 dzieci:), więc trochę nas będzie:)
Bardzo lubię takie rodzinne spotkania i wychodzę z założenia, że przyjęcie komunijne jest dla dzieci. Szukałam "luźnego" lokalu, takiego z dostępem do ogrodu, trawnika, żeby dzieciaki mogły się wyszaleć bez szkody i zawału serca rodziców, najlepiej takiego bez cateringu, bo mam sprawdzoną firmę cateringową Pani Teresy, z której usług chciałabym skorzystać:) Niestety w naszych okolicach nie natknęłam się na nic takiego.
Pomyślałam więc, że zorganizujemy przyjęcie... na naszej działce... 
Mamy tam dużo miejsca z trawą, pomiędzy drzewami, a na działkę można bezpośrednio wjechać samochodem. Nie ma tam co prawda prądu i bieżącej wody, ale można ten problem rozwiązać, bo mamy generator, a wodę napompować wcześniej. Największe wyzwania związane z imprezą w takim miejscu, to cała logistyka i organizacja (wszystko trzeba przygotować rano w dzień imprezy) oraz pogoda. Pogody nie da się niestety przewidzieć więcej niż 2 dni do przodu. Zaplanowałabym więc wynajęcie dużego namiotu wraz z odpowiednią ilością krzeseł i stołów. Sprawdzałam już koszty wynajęcia - wychodzi ok. 500 zł za wszystko wraz z transportem, montażem i demontażem. Uważam, że takie przyjęcie może się udać, dzieciaki będą mogły szaleć do woli, a dla dorosłych siedzenie wśród zieleni będzie przyjemniejsze niż na 4 piętrze w mieszkaniu.

Podpowiedzcie mi, czy zwariowałam, czy to dobry pomysł?:) Nie wahałabym się, gdyby chodziło o ogród przy domu. Ale to ogródek działkowy....:) Czy któraś z Was porwała się na takie przyjęcie, albo w takowym uczestniczyła?

Poniżej kilka inspiracji nt. przyjęć w ogrodzie:)

 




Na przyjęcie zamiast ubrań, suszą się jednak kwiaty.

Klatka z "uwięzionymi" w niej kwiatami. Kolorowy bukiet umieść na podwieszanej lince i ozdób wstążkami.
Wystawcie stół do ogrodu, dodajcie klika drobiazgów i cieszcie się wspólną letnią ucztą.
źródło


 źródło

****
A dla przypomnienia - nasza działka w okresie wiosenno-letnim wygląda tak.

 

































A tak działka wyglądała w sobotę :)


Dziewczyny, dajcie znać, co o tym myślicie i jakie macie doświadczenia w tym temacie. Czy to może się udać? Czy dać sobie spokój z takim przedsięwzięciem?

Pozdrawiam ciepło!

czwartek, 14 stycznia 2016

5 lat i 40

Witam Was ciepło. 
Moi Drodzy, dzisiaj post wspomnieniowy, z nutką nostalgii:)






9 stycznia 2011 roku napisałam pierwszy post na blogu, a potem kolejne:) I tak zaczęła się moja przygoda z blogowaniem. Nie do wiary, że to już 5 lat... 
Byłam wtedy na urlopie macierzyńskim z trzecim dzieckiem i mimo nawału obowiązków, postanowiłam zrobić coś dla siebie. Ten blog miał być odskocznią od karmienia, pieluch, lekcji, gotowania, zakupów, prania... Coś tylko mojego, coś, dzięki czemu miałam nie zwariować, coś dla mojego zdrowia psychicznego:) Która z Was siedziała z dzieckiem w domu dłuższy czas-wie, o czym mówię. Wbrew pozorom, dość łatwo udało mi się wygospodarować czas na blogowanie, robienie zdjęć, pisanie-na początku króciutkich-postów. Była to też okazja do rozwijania mojej pasji, nieustającego ulepszania naszych czterech ścian, dzielenia się pomysłami, inspirowania się pięknymi wnętrzami innych blogerek. 

Co jeszcze? Przede wszystkim miałam możliwość poznania wielu wspaniałych kobiet, które miały taką samą pasję, podobne gusta, podobne problemy. Większość z Was znam tylko wirtualnie, niektóre po imionach, niektóre po nickach:) Przez te 5 lat wymieniłam z Wami tysiące maili, niestety na wiele pewnie też nie odpisałam, za co bardzo przepraszam. Jeśli miałabym wskazać jedyny minus blogowania, to właśnie niemożność odpisania na każdego maila i na każdy komentarz (no chyba, że zajmowałabym się tylko i wyłącznie blogiem:)

Moi Drodzy Czytelnicy - dziękuję Wam za te 5 lat. 
Wiem, że niektórzy z Was są ze mną od samego początku. To Wasze słowa, komentarze, statystyki pokazujące, że czytacie bloga-są dla mnie motorem do jego prowadzenia. Przez te 5 lat na palcach jednej ręki mogę policzyć negatywne komentarze (nie krytyczne), co zadziwia w dobie hejtu internetowego. W tym czasie usunęłam tylko jeden komentarz anonimowej osoby, który mało sympatycznie odnosił się do moich dzieci. 
Wasz szacunek dla mojej pracy, to dla mnie zaszczyt:)

Pokazując swój dom,  odkrywam też kawałek siebie, swojej rodziny. Przez ten czas dzieliłam się z Wami radosnymi momentami z naszego życia, ale Wy nie zawiedliście mnie też w trudnym momencie, kiedy zmagałam się z chorobą mojego taty, a potem z jego odejściem. Dostałam wtedy tyle dobra, słów pocieszenia i współczucia, że aż nie do wiary. Dziękuję



Prowadzenie bloga przyniosło mi też wiele takiej zwykłej ludzkiej satysfakcji, kiedy aż trzykrotnie zagościłam na łamach "Mojego Mieszkania" (2011,2012,2014), w tym dwa razy na okładce - bez znajomości i protekcji, a wyłącznie dzięki uznaniu redakcji gazety:) I kiedy - dzięki Waszym głosom i komentarzom - uzyskałam tytuł Kobiety z Pasją 2014:)



A teraz trochę statystyk:)
Blogger pokazuje, że  w ciągu tych 5 lat mój blog wyświetlono ponad 5 milionów razy!
Napisałam dla Was 310 postów (średnio 62 posty/rok, ponad 5/m-c)
Pod tymi postami napisaliście u mnie niemal 16 tys. komentarzy!

A jakie posty czytaliście najchętniej? Proszę bardzo, oto 5 najpopularniejszych:

W tych 310 postach pokazałam Wam niezliczoną ilość wersji naszego małego białego domku, kilkadziesiąt kolorów ścian, setki różnych ustawień mebli, tysiące kombinacji dodatków i durnostojek...:) Dla mnie te zmiany to cały czas dobra zabawa, ale i odkrywanie, jak poprawić funkcjonalność naszego niewielkiego M. Taki przedział czasu, to też moda na różne kolory, style i dodatki we wnętrzach. Sama widzę, jak ewoluuje mój gust w różnych kierunkach:) Kto 5 lat temu miał szare ściany w domu?:) A dzisiaj-same wiecie...

****
Urodziny bloga niemal zbiegają się z moimi urodzinami:) W tym roku - nie będę ukrywać -z 40 - tymi...(???!!!). Pierwsze, co przychodzi mi na myśl, to to, że to nie może być prawda....:) Może widzę w lustrze, że zmarszczek ciut więcej, że włosów siwych pełno, jak się nie ufarbuję, że nie wlatuję już na jednym oddechu na nasze 4 piętro... Ale 40 lat... Mój syn wczoraj skwitował, że jak ktoś ma 40 lat, to jest już starcem...tia...:)


 I tylko coraz to starsze moje dzieci uświadamiają mi upływ czasu - kiedy idę z moją córką i jej koleżanką do kina i widzę, jak już wydoroślały..., czy kiedy idę z Werą na ciuchowe zakupy i ona nawet nie chce zajrzeć do Smyka, tylko wybiera rzeczy z działu damskiego...Kiedy mój niemal 9-letni Mikołaj podchodzi do mnie i podnosi mnie do góry...:) Kiedy starsze dzieci najchętniej spędzają czas z rówieśnikami, a nie ze mną, a jeszcze niedawno nawet na chwilę nie chciały mnie odstąpić...:)

Dzieciaki - ok. 5 lat temu i aktualnie :)



****
Kochani - dziękuję Wam, że jesteście, że czytacie, że piszecie...:)
 I będzie mi miło, jak nadal będziecie zaglądać do małego białego domku:)

Pozdrawiam Was ciepło!