poniedziałek, 24 listopada 2014

U chłopaków

Witajcie, weekend szybko minął, niestety nie udało mi się dokończyć wszystkich prac z malowaniem. Po mega intensywnej i pracowitej sobocie, w niedzielę musiałam odpocząć. Do pomalowania czeka jeszcze sufit w przedpokoju, który jest połączony z pokojem. Dlatego całość pokażę jak wszystko skończę:) Mogę powiedzieć, że jeśli chodzi o kolor, to ogromnej rewolucji nie ma, pozostałam przy jasnych ścianach:)

W międzyczasie dopieszczam powoli pokój chłopaków. Żeby wizualnie wszystko lepiej wyglądało, kupiłam im dwa takie same prześcieradła z gumką. Białe w szare gwiazdki wyglądają ok i nawiązują lekko do świątecznych klimatów. Uszyły mi je zdolne dziewczyny z Dots My Love.
Na odświeżenie czeka jeszcze komoda, która stoi obok łóżka. W dalszych planach chcę ją wywieźć na działkę, ale to dopiero na wiosnę. Pomimo tego, że jest pakowna, to ogromne zawalisko.



 



Przy ostatniej wizycie w Ikei skusiłam się też na lamę biurkową, która miała iść do pokoju Wery, ale ostatecznie stanęła na biurku Mikołaja. 
Jest bardzo praktyczna  w użyciu i bardzo "ruchoma", zastanawiam się tylko, czy część z żarówką nie zacznie opadać za jakiś czas...


No i lampa sufitowa też będzie nowa:)
Pozostałam wierna lampie Foto:), takie same, tylko szare mamy w salonie

Pozostając w temacie lamp, to długotrwała szarówka za oknem w ostatnim czasie spowodowała, ze potrzebuję się doświetlić.
Wyciągnęłam już z piwnicy lampki choinkowe.  Zaadoptowałam też na potrzeby salonowe stolik balkonowy. Ustawienie go przy fotelu sprawiło, że mamy przytulny i praktyczny kąt do siedzenia.






****
A na koniec jeszcze chciałam wrócić do przedostatniego posta, w którym opisywałam testowanie generatora pary Tefal: http://mylittlewhitehome.blogspot.com/2014/11/generator-pary-tefal-testujemy.html

Może wywołam znowu niepotrzebną dyskusję, ale te kilka komentarzy, tak bardzo negatywnie oceniających post, a przy okazji zawierających tzw. wycieczki osobiste, bardzo mnie zaskoczyło. Tak, wiem, naiwna pewnie jestem.... Powtórzę tylko to, co napisałam w komentarzu: "od początku nie było tajemnicą, że cała akcja dotyczy "jakiegoś" produktu. Bardzo rzadko decyduję się na takie akcje, a jeśli już to staram się, żeby znalazło się też coś dla Czytelników. I tak było tym razem, gdzie można było wygrać taki sam sprzęt o dość dużej wartości. Z formuły współpracy z marką wynikał konkurs i przedstawienie swojej recenzji z testowania, co starałam się zrobić rzetelnie i zgodnie z rzeczywistością". Z przyjemnością również wyłoniłam zwyciężczynię konkursu.
O tym, że takie akcje cieszą się popularnością wśród Czytelników bloga świadczyło ponad 100 komentarzy w poście konkursowym, dlatego też nie widzę nic złego w tym, aby od czasu do czasu na swoim blogu takie właśnie akcje przeprowadzać. I to na tyle, co mam do dodania w tym temacie:)

****
Pozdrawiam Panie serdecznie, mam nadzieję, że kolejne posty będą już lekko świąteczne:) W tym roku pierwszy raz spędzamy Boże Narodzenie w naszym małym białym domku.... pierwszy raz u siebie...  Nie będzie łatwo, to wiem, chociaż to nie będą pierwsze święta bez mojego taty, bo co kilka lat wypadało, że spędzał je na morzu, ale zawsze wiedzieliśmy, że "gdzieś tam jest".... Ale przyjedzie moja mama, bardzo się cieszę na te wspólne przygotowania, dekorowanie, pieczenie, a nawet na wspólne z mamą zakupy, no i na ten wspólnie spędzony czas.

piątek, 21 listopada 2014

Plan na weekend

Witam Was serdecznie. Dzisiaj post bez pięknych wnętrz i artystycznych ujęć...:) Po przyjściu z pracy wystartowałam z projektem "malowanie salonu". W końcu zabrałam się za ten pokój, w którym ściany po niecałych 3 latach są tak brudne, że aż zęby bolą:)
Projekt złożony, bo nie tylko malowanie ścian, ale też i sufitu. Zaczęłam od zaszpachlowania dziur i nierówności po różnych obrazach, ramkach i dekoracjach. Chcę trochę odpocząć od tych wszystkich detali i na razie ściany zostawię puste lub z niewielką ilością zdjęć.
Wystartowałam więc ok. 17.30, skończyłam ok. 21.30. W tym czasie wyniosłam większość rzeczy z pokoju, zaszpachlowałam (pierwszy raz w życiu) dziury gładzią, pomalowałam część sufitu oraz kaloryfer i ścianę za nim. Mebli niestety nie wyniosę, bo nie mam gdzie,a poza tym i tak bez tego jest totalna demolka w domu.
Jutro szlifowanie, ciąg dalszy malowania sufitu i ściany.

O kolorze na razie nie wspominam, niech będzie to niespodzianką:)

Pozdrawiam!









środa, 19 listopada 2014

Generator pary Tefal - testujemy!


Dzisiaj chciałabym się z Wami podzielić moimi wrażeniami z testowania generatora pary Tefal model Pro Express Total GV8960.
Powiem szczerze, że z rezerwą podeszłam do tego ustrojstwa. Pewnie tak jak i większość ludzi, stwierdziłam, że to po prostu trochę lepsze żelazko… W praniu, a  właściwie w prasowaniu;) okazało się, że różnica jest ogromna. A podstawowa różnica jest taka, że prawdziwe generatory pary posiadają ukryty w podstawie bojler, który – podobnie jak mały garnek do gotowania na parze – zamienia wodę w „gotową do użycia” parę pod wysokim ciśnieniem.
Generator pary Tefal wygląda w realu tak:



Najpierw  trochę teorii, czyli podstawowe różnice między zwykłym żelazkiem, a generatorem pary:


Żelazko parowe jest łatwe do wyjaśnienia:

  • Para nie jest wytwarzana pod wysokim ciśnieniem i nigdy nie przekracza poziomu 60g/min. 
  • Ma wbudowany mały zbiornik na wodę. 
  • Zimna woda ze zbiornika trafia do komory parowej w stopie żelazka, gdzie nagrzewa się w kontakcie z wysoką temperaturą stopy. Tworzy się para, która rozluźnia włókna na powierzchni materiału, a gorąca stopa żelazka osusza je.

Generator pary: 

  • Wytwarza parę pod wysokim ciśnieniem w bojlerze ukrytym w podstawie, która przenoszona jest przewodem parowym do stopy żelazka. Podczas prasowania para wnika w głąb tkaniny i rozprostowuje włókna ułatwiając rozprasowanie zagnieceń  w znacznie krótszym czasie niż tradycyjne żelazko. 
  • Ciśnienie pary mierzone jest w barach. Im więcej barów, tym wyższe ciśnienie (do 6,5 barów). 
  • Duży zbiornik na wodę.

Określenie “generator pary” jest często potocznie używane w odniesieniu do innych urządzeń jak żelazka z generatorem pary, które w rzeczywistości są zwykłymi żelazkami parowymi z dużym zbiornikiem na wodę:

  • Para nie jest wytwarzana w podstawie, gdyż urządzenie nie ma bojlera.
  • Przewód łączący podstawę ze stopą żelazka przewodzi zimną wodę, a nie parę. Woda nagrzewa się w kontakcie ze stopą żelazka, tak jak w przypadku żelazka parowego, w efekcie czego tworzy się para, ale nie pod wysokim ciśnieniem.
  • Poziom barów podawany na tego typu urządzeniach nie odnosi się do pary wytwarzanej pod wysokim ciśnieniem, lecz do pompy, która przewodzi wodę ze zbiornika do stopy żelazka.
  • Urządzenia tego typu są bardzo podatne na powstawanie kamienia i wymagają zakupu wymiennych wkładów antywapiennych, a podstawa z dużym zbiornikiem na wodę upodabnia je jedynie wizualnie do prawdziwych generatorów pary.



*****

A teraz moje przemyślenia z kilkakrotnego użytkowania.
Generalnie wielkość zwykłego żelazka i żelazka generatora jest taka sama, ale na poniższym filmiku widać najważniejszą różnicę między tymi urządzaniami - w mocy i sile użycia pary. 
Generator wytwarza parę o ciśnieniu 6 barów i uderzeniu pary 340 g/min. Podczas eksperymentu ustawiłam swoje stare fioletowe żelazko na maksymalny wyrzut pary.
Różnicę pomiędzy zwykłym żelazkiem a generatorem - widać i … słychać.





O jakości i przewadze nad zwykłym żelazkiem decydują również detale i szczegóły,  które jak dla mnie-bardzo ułatwiają użytkowanie:

Po pierwsze - duży zbiornik na wodę przy generatorze pary – 1,8 litra, a nie jak w standardowym żelazku 1 litr. Wodę wlewa się do pojemnika, który doczepia się do podstawy generatora, a nie samego żelazka, w związku z tym nie muszę „dźwigać” w rękach cały czas tej wody. 



Druga sprawa, to ogólnie mówiąc „okablowanie”. Jestem zachwycona tym, że kabel zasilający można automatycznie, jednym przyciskiem schować w stacji parowej, tak jak np. w odkurzaczu. W normalnym żelazku, które zawsze stawiałam w naszym schowku na półce, kabel notorycznie spadał i wisiał nad głowami.



Gruby przewód parowy łączący żelazko ze stacją również można sprytnie schować. Ten patent jak dla mnie to mistrzostwo świata. Kabel składa się na pół i wciska lekko w obudowę.



No i trzecia rzecz, to samo przenoszenie generatora – w prosty sposób umieszcza się je na gumowej podkładce i jednym ruchem zaczepia. System jest na tyle stabilny i mocny, że jedną ręką można unieść i przenieść kilkukilogramowy generator.
Również panel sterując jest bardzo prosty i intuicyjny w obsłudze, właściwie nie trzeba nawet czytać instrukcji.





Dlaczego generator pary ułatwia życie? 

 

Najprostszy przykład z naszego gospodarstwa domowego  - ponad rok temu, po awarii pralki, kupiliśmy pralkosuszarkę. Zalety suszarki są ogromne, po wyjęciu jeszcze ciepłych ubrań i porządnym ich złożeniu, większości ubrań można nie prasować. Dlatego generalnie prasuję tylko rzeczy „wyjściowe” lub mocno wygniecione.   

Ale dość często zdarza mi się zapomnieć wyjąć od razu wysuszone pranie - bo to właśnie trwa odrabianie lekcji, czy kąpiel dzieci. Wtedy niestety zagniecenia są mocne i bardzo trudno je rozprasować, szczególnie na bawełnianej pościeli, czy ścierkach kuchennych. 

Mamy też fotel - popularny ikeowski Ektorp z wymiennymi pokrowcami. Pokrowców mam  3 i zmieniam je w zależności od nastroju i wystroju. Ich zaletą jest to, że można je zdjąć, wyprać i założyć czyściutkie, co przy całej trójce moich dzieci jest nieocenioną zaletą i pozwala mi być posiadaczką białego fotela:)
Niestety pokrowce po praniu i suszeniu trzeba porządnie wyprasować, z czym moje stare tradycyjne żelazko słabo sobie radzi. Cisnęłam zawsze taki wyprany, wygnieciony niemiłosiernie pokrowiec zwykłym żelazkiem. Kto choć raz próbował wyprasować pokrowce z Ektropa, wie o czym mówię…
Tefalowski generator pary jest do takich spraw idealny. Opcja jeans, czyli do silnych zagnieceń pozwala na wyprasowanie pokrowca lekko i szybko, a deska do prasowania już się nie ugina pod ciężarem mojego nacisku:)






No i na koniec moja dzielna córka przy desce do prasowania:)


Post powstał w ramach współpracy z marką Tefal