niedziela, 19 lipca 2020

Pożegnanie z małym białym domkiem


Witajcie Kochani!

Dzisiaj ostatni post z naszym starym mieszkaniem...
Jak wiecie nie sprzedaliśmy naszego starego 3-pokojowego mieszkania na Stegnach, postanowiliśmy je zostawić i wynajmować.

Spędziliśmy w nim 15 lat...

Kupiliśmy je mając malutką, roczną wtedy Weronikę, więc dla naszej trójki było idealne.
Mieszkanie w chwili zakupu było w opłakanym stanie, w archiwalnych postach znajdziecie jak wyglądało, bo kiedyś to pokazywałam.


15 lat temu była inna moda, inne trendy, ale również ja na tym mieszkaniu dużo się nauczyłam i przetestowałam wnętrzarskie metamorfozy. Może pamiętacie, że na początku mieliśmy żółte i pomarańczowe ściany, mocno różową sypialnię i pomarańczowe płytki w łazience...
Małymi kroczkami odkrywałam, że biel i pastele, to jest to, co mi w duszy gra, że mocne kolory może i owszem, ale w dodatkach, które łatwo zmienić.



Mieszkanie była dla nas wystarczające nawet, gdy pojawiło się drugie dziecko, bo Mikołaj najpierw był z nami w sypialni, a później dzielił pokój z siostrą. No, ale kiedy urodził się Dominik i trochę podrósł, a Weronika wydoroślała, trzeba było trochę pożonglowac pokojami:)
Musieliśmy zrezygnować z sypialni, co bolało bardzo przy każdym rozkładaniu i składaniu sofy w salonie...:) Dlatego tak doceniam każdego dnia naszą aktualną sypialnię:)

Przez pandemię stare mieszkanie opróżnialiśmy bardzo długo z naszych rzeczy i długo zwoziliśmy je do nowego, bo robiliśmy to sami, po pracy, naszym samochodem. To jest niesamowite, w ile rzeczy człowiek obrasta przez lata, a tym bardziej 5-osobowa rodzina...

Wiedziałam, że przeprowadzka będzie dobrą okazją do zrobienia porządków, pozbycia się niepotrzebnych rzeczy, ale przez to, że tak się to przeciągało, byłam już tym wszystkim po prostu zmęczona. Mieliśmy oczywiście komfort czasu, nikt nas nie poganiał, mogliśmy to robić we własnym tempie, ale z drugiej strony chcieliśmy jak najszybciej zakończyć akcję "przeprowadzka"...

Po wyniesieniu naszych rzeczy i przewiezieniu mebli do nowego mieszkania, mieszkanie było w opłakanym stanie... Odnowienia wymagały przede wszystkim ściany, ale i podłogi w pokojach dzieci. Ściany i sufity zostały wyrównane w koniecznych miejscach, przelifowane i pomalowane - w pokojach dzieci, w kuchni i przedpokoju. Z przedpokoju usunęłam też kawałek białej boazerii, a na główną ścianę przykleiłam tapetę w pasy, żeby było ciekawiej. Przemalowałam miętowe drzwi na szaro. Na podłogi w mniejszych dwóch pokojach położyliśmy nowe wykładziny dywanowe. Miały być ciemniejsze, ale bałam się, że będzie wyglądało jak w biurze. Wykładziny takie mieliśmy na samym początku, przetrwały kilka lat. Nie łudzę się, że te będą jak nowe po roku, czy dwóch, ale przynajmniej na początku najemcom będzie przyjemniej:)

Z mebli dokupiliśmy przede wszystkim wersalkę i stolik do dużego pokoju oraz materac do jednego mniejszego pokoju. Biurko narożne pierwotnie kupiłam Mikołajowi do nowego mieszkania, ale okazało się dla niego za małe, więc zostawiliśmy je tutaj. Reszta mebli, to meble, które mieliśmy już wcześniej.

Czy warto było włożyć tyle pracy, czasu i pieniędzy w remont i odświeżenie?
Warto było:)
Ogłoszenie wystawiłam w niedzielę, w poniedziałek przyszła pierwsza klienta i od ręki je wynajęła:)
Później miałam jeszcze sporo telefonów, więc zainteresowanie było duże i na pewno szybko nowy najemca by się znalazł.

Takie mam przemyślenia po akcji przygotowywania naszego mieszkania na wynajem - przede wszystkim żeby było czysto, schludnie i nie zagracone. Żeby mieszkanie na wynajem nie było zbieraniną przypadkowych mebli. Żeby zastosować neutralne, ale nie nudne kolory. Żeby mimo wszystko było ciekawie i przytulnie. Żeby zrobić ładne jasne zdjęcia w dziennym świetle podkreślające atuty mieszkania. Żeby zdjęcia zgadzały się z rzeczywistością i opisem, który umieścimy w ogłoszeniu.
Niby tak niewiele, ale sporo:)

No to zapraszam na ostatnią wycieczkę po małym białym domku:)


























środa, 8 lipca 2020

Metalowe piękności


Witam Was ciepło!

Dzisiaj znowu migawki z naszego salonu, bo chciałam Wam pokazać, jakie cudowności upolowałam ostatnio w Tk maxxie.
Cieszą mnie zawsze takie drobiazgi, bo podkręcają klimat i są wisienką na torcie przy zwykłych meblach.
Szukałam pomysłu na jakiś ministolik przy narożniku, obok kredensu, bo chciałam tam ustawić lampkę. Wcześniej stała po prostu na pudle.
Na widok poniższego kutego stolika Laury Ashley mocno zaświeciły mi się oczy, szczególnie że cena była bardzo atrakcyjna. Był też większy, ciut droższy, ale stwierdziłam, że ten będzie w sam raz.
Bardzo lubię kute metalowe meble i dodatki, a stolik dodatkowo ma ładny kremowy kolor.
Nie zajmuje wiele miejsca, można go wcisnąć niemal wszędzie. Fajnie wyglądałby też np. na balkonie, jak i w łazience.










Srebrną koronę kupiłam za całe 6 zł w chińskiej kołobrzeskiej hurtowni:)  
Myślę, że na stolik pasowałaby lampa ze szklaną podstawą, trochę wyższa, muszę poszukać czegoś odpowiedniego.






Szukając nowej wersalki do starego mieszkania zrobiliśmy ostatnio przejażdżkę po typowych sklepach meblowych, do których prawie nigdy nie zaglądam. Pozytywnie zaskoczyła mnie oferta dodatków w Bodzio Meble i Agata Meble, serio...:) Ta niebieska poduszka z Bodzio, szara okrągła z Agaty. Agata Meble ma bardzo szeroką ofertę ładnych tekstyliów, nie miałam za bardzo czasu pooglądać wszystkiego dokładnie, bo byłam z mężem;), ale na pewno odwiedzę ten sklep sama w najbliższym czasie. 

Okrągłe poduszki, to moje niedawne odkrycie:) Kupiłam do sypialni beżową, mam szarą, przydałaby się jeszcze jakaś w błękicie.





 Stolik jest na tyle zgrabny, że pasuje wszędzie, wcześniej robiłam przymiarkę do kąta przy wejściu do kuchni, gdzie też planuję jakiś podręczny mebelek np. do odłożenia torby


Wypatrzyłam też taką metalową dekorację w postaci stojaka na sznurek z nożyczkami:)
Bardzo fajny gadżet i praktyczny:) 



No i ostatnia rzecz - metalowy termometr w kształcie klucza:)
Idealny na balkon:)




****
Dziękuję Wam za wszystkie ciepłe komentarze pod poprzednim salonowym postem, bardzo mi miło, że Wam się podobają nasze nowe cztery ściany:)
Dla mnie urządzanie mieszkania, to proces, nie wyobrażam sobie zrobienia wszystkiego od razu, dobrania wszystkich dodatków w jednym sklepie:) Lubię się inspirować ładnymi wnętrzami, ale też mieszać style i dodatki, również cenowo. Wiele rzeczy mi się podoba, chciałabym je mieć, ale jeśli cena przewyższa zdrowy rozsądek, to szukam zamiennika, albo czegoś w podobnym klimacie:)
Chciałabym też więcej rzeczy odnawiać sama, ale już poznałam, czym pachnie szlifowanie mebli w mieszkaniu... Nie mam na to warunków, ale i czasu.. I żałuję bardzo, bo nic nie daje takiej frajdy, jak odnowiony własnoręcznie mebel:)

Trzymajcie się ciepło!
Pozdrawiam!