poniedziałek, 16 września 2019

Nowości z Ikei




Witam Was serdecznie!
W sobotę, po bardzo długim czasie, odwiedziłam Ikeę:)
Chciałam zobaczyć, co tam nowego w ofercie, no i w ogóle-pooglądać, popatrzeć, zainspirować się:)

Jak zwykle urzekły mnie przede wszystkim kuchnie.
Nie tylko stylistyką, ale przede wszystkim funkcjonalnością.
Zbieram w głowie pomysły, inspiracje, wizualizacje:)

Podoba mi się wiele rzeczy - kuchnie szare, granatowe, a nawet ikeowska nowość- w kolorze butelkowej zieleni, ale wiem, że mając taką kuchnię i tak szybko zatęskniłabym za klasyką, czyli zwykłymi białymi szafkami...

Do domu wróciłam jedynie z nowymi zasłonami - chyba już kilku-dziesiątym kompletem...:), a także z nowym koszem i bambusową osłonką.


Zasłony mają bardzo fajny, skandynawsko-marynistyczny, pasiasty wzór w odcieniach granatu i błękitu, taka klasyka gatunku:)
Nie są zbyt grube, ale też nie są prześwitujące, takie w sam raz.
Nie zdążyłam ich jeszcze wyprasować i powiesić, prezentacja w oknie innym razem:)




Pleciony kosz, to w sumie też klasyk, wzór od jakiegoś czasu bardzo popularny.
Ja kupiłam go z myślą o gazetach przede wszystkim, które zawsze gdzieś upycham po szufladach.
Stylistyką pasuje do innych plecionek w salonie, czyli koszy i przede wszystkim dywanu.











I jeszcze nasz król przyłapany na spaniu na siedząco:)
Robi się już z niego starszy pan, niedługo stuknie mu 5 lat i niemal tyle jest już z nami...
Już nie pamiętam, jak to było bez psa... 
To prawdziwy członek naszej rodziny, pomimo dodatkowej roboty przy tych białych sofach i jasnych dywanach, jaką mam przez niego głównie ja, nie żałuję ani trochę, że jest z nami:) Gdybym tylko miała warunki, chyba zdecydowałabym się nawet na towarzystwo dla niego w postaci drugiego psa:)
Tofi to nasz najwierniejszy towarzysz na działce, dzieci prawie w ogóle tam z nami nie jeżdżą, za to pies uwielbia:) Ponadto jest mądry i grzeczny, ale ma swój charakter. Nie gryzie żadnych naszych rzeczy, mebli, butów itp., jedynie wygryza każdy kocyk czy ręcznik, który mu się da i wie, że to jego:)
Wiem, że każdy właściciel psa mógłby tak w nieskończoność o swoim psie opowiadać,dlatego kończę już :) 

Pozdrawiam serdecznie!




środa, 11 września 2019

Sierpniowo-wrześniowy balkon




Witajcie!
Dawno nie było na blogu naszego balkonu.
Lato niemal się kończy, kwiaty przekwitły, pojawiły się nowe, jesienne już.
U mnie w tym roku kwiatów balkonowych w sumie było niewiele, najpierw bratki, potem pelargonie, surfinie i właściwie to tyle.
Po tym, jak przekwitły mi surfinie, wypełniłam doniczki bladoróżowym rozwarem, który niestety okazał się chyba cieniolubnym kwiatem, bo po pierwszym kwitnięciu mało miałam już nowych kwiatów, zdecydowanie upały i słońce im nie służyły.
Ale rozwar, to roślina wieloletnia, więc przesadzę je na działkę do gruntu w jakiś zacieniony zakątek, może odbiją na wiosnę.











Pod koniec sierpnia pojawiły się wrzosy i wrzośce, dosadziłam więc kilka do pustych donic.
Fajnie wyglądają same, ale i w połączeniu np. z bluszczami, czy innymi zielonymi roślinami.






A ostatni nabytek, to cyprys na pniu i goździki.
Takie cyprysiki kupowałam zawsze w okolicach bożego narodzenia, bo ciekawie wyglądają owinięte lampkami:)
Może uda mi się tego przetrzymać do grudnia:)
Pięknie rozrosła mi się też na balkonie mięta, przy kuchennym oknie miała chyba za mało światła, bo szybko mizerniała.





A jako wypełnienie donic balkonowych między różnymi kwiatami polecam kurdybanek. 
To to zielone pnącze w donicy poniżej.
Rośnie jak szalony:)

Muszę pomyśleć nad zimowym balkonem, jak już opadną liście za oknem i będzie szaro-buro dobrze byłoby mieć chociaż odrobinę zieleni w postaci np. miniiglaków.

Znacie może jakieś inne zimozielone rośliny, które przetrwałyby w balkonowych donicach?
Będę wdzięczna za podpowiedź:)



****
Na sierpniowy długi weekend byliśmy w Wiedniu. Plan był taki, żeby na spokojnie pozwiedzać miasto, które bardzo nam się spodobało 2 lata temu, kiedy to w drodze do Chorwacji spędziliśmy tam jeden dzień i mieliśmy duży niedosyt:)
Po tegorocznych 3 dniach nadal mamy niedosyt i pewnie jeszcze tu wrócimy:) 
W drodze do Wiednia zatrzymaliśmy się też w Brnie.
Generalnie zwiedzanie miasta z 3 dzieci w różnym wieku, gdzie każdy ma inne oczekiwania, to lada wyzwanie...:) Jak starsze zgodziły się na muzeum,to najmłodszy chciał tylko na Prater, czyli wiedeńskie wesołe miasteczko... Ja po kilku godzinach na Praterze, w hałasie i z dudniącą muzyką, marzyłam o ciszy i zieleni w parku... No cóż, takie wyjazdy uczą kompromisu całą rodzinę:)
Poniżej kilka fotek ku pamięci:)

Pozdrawiam serdecznie!