wtorek, 23 października 2018

Koce, pledy i świecznik z pnia



Witam Was ciepło!
W weekend postanowiłam odświeżyć nasze zasoby kocowo-pledowe:) Z zakamarków szaf i koszy powyciągałam wszystkie koce, pledy i narzuty, czyli jesienne (i nie tylko) otulacze.
Doliczyłam się ponad 10 sztuk:) Wszystkie właściwie na bieżąco użytkujemy, nie tylko do przykrywania się, ale też np. do codziennego okrycia białej sofy. Jasny koc z siedziska o wiele łatwiej wyprać, niż cały pokrowiec narożnika.
Koce i pledy lubią też moje dzieci, zawijając się w kocowy naleśnik, jak tylko robi się chłodniej:)
Na co dzień koce przechowuję w dużym plecionym koszu przy sofie, który wypatrzyłam kiedyś w TK Maxie i takie rozwiązanie sprawdza się bardzo dobrze. Koce są pod ręką, ale nie przeszkadzają i nie sprawiają wrażenia bałaganu, łatwe je zwinąć i wrzucić do koszyka.

Bardzo lubię szczególnie te gwiazdkowe pledy, kupione kilka sezonów temu, chociaż wzór typowo zimowy i świąteczny, to używam ich cały rok.  Szary koc w białe gwiazdki sprawdza się też bardzo dobrze, jako narzuta na łóżku Weroniki.





W ciągu tygodnia trudno złapać chwilę ne celebrowanie drobnych przyjemności - świece, kawa w ulubionej filiżance, czy gazeta... Ale czasami w weekend to się udaje :)
Widzicie ten drewniany świecznik zrobiony z kawałka małego pnia?:)
To w całości projekt i wykonanie mojego teścia Kazimierza:) Po drewnianych stolikach z palet, drewnianej ławce i działkowej werandzie, to kolejna praca w jego wykonaniu:)
No wiem, wiem, fajnego mam tego teścia...;) Teściową również ;)













No i na koniec król:)
Cocker spaniele, to chyba najpiękniejsza i najbardziej fotogeniczna rasa psów:) Ale też bardzo wymagająca, jeśli chodzi o pielęgnację.
Niestety nasz już tak pięknie nie wygląda, bo po niedzielnym spacerze nad Wisłą wrócił chyba z setką rzepów powbijanych w sierść i nie obeszło się bez nożyczek i oczywiście długiej kąpieli.




Spokojnego, miłego tygodnia Dziewczyny, 
Pozdrawiam Was serdecznie!

środa, 17 października 2018

Jesienne nowości



Witajcie!
Wpadam dziś na chwilę z postem o kilku nowych drobiazgach, które w ostatnim czasie przytargałam do domu:) Generalnie staram się ograniczać mocno od jakiegoś czasu zakupy wnętrzarskie, bo po prostu nie mam fizycznie gdzie trzymać kolejnych zdobyczy:)
Niestety częste wyprzedaże oraz przeróżne okazje kuszą...
I tak np. nieopatrznie weszłam ostatnio do Home&You, gdzie za kilkanaście złotych czekało na mnie takie piękne duże drewniane ptaszysko:)
Dekoracja pasuje bardziej do letnich dekoracji marine, ale w jesiennych beżach i brązach też się broni:)

 



Albo taka puszysta włochata poducha, idealna na jesień i idealnie pasująca do białego narożnika:)



Jasne zasłony w salonie zmieniłam na kraciaste. Lubię je bardzo, pokazywałam je Wam już wielokrotnie, ten wzór dodaje przytulności i takiego lekko wiejskiego klimatu we wnętrzu. 
Tkanina, to oczywiście Berta Ruta z Ikei. 
Cenowo uszycie zasłon z takiej tkaniny wychodzi dosyć korzystnie, cena 1 metra, to 30 zł razy ok. 5 metrów daje 150 zł za 2 zasłony. 
Porównując ceny gotowych zasłon, warto uszyć samemu. 
Ja swoje po prostu podszyłam i zrobiłam na karnisz taki tunel. 
W Home&You spodobały mi się ostatnio kremowe zasłony, ale cena 149 zł/sztukę skutecznie mnie zniechęciła. 
Poczekam może na jakąś wyprzedaż:)



A z kuchennych nowości, to pojawił się nowy turkusowy czajnik:)
Nasz stary elektryczny DeLonghi przetrwał ponad 12 lat, zagotował hektolitry wody, ale w końcu wyzionął ducha.
Chciałam się skusić na piękny pastelowy czajnik Smeg, który jest równie piękny, jak drogi..., ale ostatecznie mamy Vintage Cuisine:)






Pozdrawiam Was serdecznie!:))

poniedziałek, 1 października 2018

Granatowa kuchnia



Dobry wieczór:)
Dzisiaj spóźniony post o mojej świeżo odmalowanej kuchni:)
W zeszły weekend w końcu stwierdziłam, że po niemal 4 latach nadszedł czas na odświeżenie naszej 6-metrowej kuchni. Zabierałam się za to już od kilku miesięcy, ale najpierw wiosna, kiedy każdą wolną chwilę spędzałam na działce, później było lato i niemiłosierne upały, urlopy, wakacje, wyjazdy i w końcu nadeszła ta wiekopomna wrześniowa chwila:)

Myślałam o różnych kolorach, po głowie chodził mi jakiś beż, szarości już nie chciałam, zdecydowanie opatrzyły mi się i w domu i na różnych inspiracjach w necie... Stwierdziłam, że najlepsza i najbezpieczniejsza będzie biel...:)
Pomalowałam więc sufit i wszystkie ściany na biało. Zrobiło się czyściutko, świeżo, jasno, przyjemnie. Ale czegoś mi brakowało, jakiegoś "pazura", kontrastu dla białych mebli i dodatków.

Przypomniałam sobie o puszce z granatową farbą Beckersa (kolor Midnight), którą miałam w piwnicy po malowaniu salonu. Od razu wiedziałam, że muszę ją wykorzystać i że to będzie TO:)
Wahałam się jeszcze nad pomalowaniem ściany po lewej stronie nad boazerią, ale na tyle, to już mi nie starczyło odwagi...:) Bałam się, że będzie za ciemno, jak na i tak małe pomieszczenie. I chyba poszłam dobrym tropem, bo jedna ściana z oknem plus fragment nad płytkami, to wystarczająco mocny akcent.

Jak to przy malowaniu bywa, bajzel co niemiara ;) Ale za to była okazja do gruntownych porządków we wszystkich zakamarkach.



Na tle granatowej ściany o wiele lepiej wygląda biała roleta rzymska, która sama w sobie jest fajną okienną dekoracją. Roleta, jak widać, jest zawieszana na szelkach na karniszu, więc nie wymaga żadnego mocowania do okna czy ściany. Kupiłam ją w dekoria.pl
Przeprosiłam też moją starą żeliwną wagę, którą przytargałam kiedyś z rynku w Kołobrzegu. Odstała kilka lat schowana, a w sumie jest ciekawą kuchenną dekoracją:)

Granat bardzo dobrze skomponował się z bielą szafek i płytek, fajnie z nimi kontrastuje.
To jest w ogóle dobre połączenie kolorystyczne, daje takie poczucie czystości i świeżości, a miętowe dodatki jako trzeci kolor przełamują to zestawienie.

Sam granat w kuchni jest chyba u nas jeszcze mało popularny, chociaż coraz częściej można spotkać meble kuchenne w tym kolorze, które też mi się bardzo podobają, ale chyba nie zdecydowałabym się na taki kolor zabudowy. Ścianę zawsze łatwiej przemalować, niż zmienić meble:)

A sama nasza kuchnia, to blokowe maleństwo i dizajn sprzed niemal 14 lat:) Pewnie, że marzy mi się ogromna kuchnia z jadalnią, wyspą, kredensem i wysoko ustawionym piekarnikiem oraz niezliczoną ilością szafek...:) W naszej jest wiele błędów, rzeczy, które teraz bym zrobiła inaczej, ale - może trudno w to uwierzyć - generalnie się sprawdza w użytkowaniu i to dla 5 osobowej rodziny...:)

Pozdrawiam Was ciepło!:)