niedziela, 26 marca 2023

Marcowe migawki

 

 

Witam Was ciepło!

Wpadam dzisiaj na chwilę, żeby dać znać, że żyję;)

Za chwilę skończy się marzec, naprawdę nie wiem, kiedy śmignęły te dni i tygodnie, bo dopiero co przecież był luty... Ale i dobrze, bo mam dosyć tej zimy, zimna i braku słońca. Na szczęście jest coraz więcej pogodnych i cieplejszych dni, a wtedy inne życie normalnie;)

W marcu, podobnie jak w lutym, spędziłam tydzień w Kołobrzegu, a Paweł był tam cały czas. Pod nieobecność mamy staramy się zaopiekować jej domem i ulepszyć go, żeby za jakiś czas łatwiej jej się mieszkało. Teraz wymieniliśmy piec, przy okazji wymiany okazało się, że jeden z grzejników przecieka, więc hurtem wymieniliśmy jeszcze kaloryfery... Oczywiście bałaganu było przy tym co niemiara w całym domu, nie wspominając o bałaganie w kotłowni po wymianie pieca, który musiałam posprzątać... W planach są jeszcze jakieś większe i mniejsze modernizacje, ale jak wyjdzie, czas pokaże, bo takie życie na dwa domy z pełnoetatową pracą i dzieciakami łatwe nie jest...

****

Po powrocie w naszym salonie zmieniłam ustawienie regału i dzięki temu zmieścił się nawet mały stolik na lampkę i durnostojki;)

Powoli wprowadzam też wiosenne/wielkanocne akcenty, głównie w postaci kwiatów cebulowych i jakiś zajęcy.
















Udało mi się ostatnio, korzystając z ładnej pogody ogarnąć balkon i posadzić kilka bratków. Przede mną jeszcze wiosenne porządki na działce, na którą aż boję się pojechać, bo dziki znowu zimą u nas grasowały, więc pewnie trawa jest cała zryta...


A na koniec migawki z Kołobrzegu. Bez filtra. Wiem, że cudne;)

Pozdrawiam serdecznie,

Asia







poniedziałek, 27 lutego 2023

Między dwoma domami

 

Cześć, witajcie!

Jak wiecie od początku stycznia funkcjonuję w trochę nowej rzeczywistości, ilość spraw do załatwienia, dopilnowania zwiększyła się i na głowie mamy teraz z Pawłem tak naprawdę dwa domy.

Moja mama jest cały czas u nas, kontynuuje rehabilitację, a my z Pawłem staramy się w międzyczasie dostosować jej dom w Kołobrzegu, żeby póki co był jak najmniej bezobsługowy. Wspólnie z mamą podjęliśmy więc decyzję o wymianie pieca, dlatego kursujemy teraz z Pawłem między Warszawą a Kołobrzegiem. Byłam znowu ostatnio przez tydzień w Kołobrzegu, a Paweł został tam jeszcze, żeby dopilnować technicznych spraw. Ubolewam bardzo, że to jest aż 500 km, bo pomimo tego, że pociągiem jedzie się dość wygodnie i stosunkowo szybko, to i tak nadal jest to dużo czasu i kilometrów. Ale jak i co będzie dalej-czas pokaże...

 

Ze względu na to, że musieliśmy przeorganizować trochę pokoje i zwolnić miejsce, zdecydowałam się pozbyć mojej ulubionej bieliźniarki. Przyjechała do Kołobrzegu i pewnie tu zostanie. Na razie ustawiłam ją w salonie mamy.

Zdecydowanym plusem tych nieplanowanych wyjazdów jest Kołobrzeg poza sezonem:)  Można naprawdę złapać oddech i dystans i chociaż trochę przewietrzyć głowę (dosłownie i w przenośni;))




A w naszym warszawskim mieszkaniu stały punkt programu, to szafirki i żonkile:)


 

 Po świętach zdjęłam znad stołu okrągły świecznik i zastanawiałam się, co powiesić w zamian. Ostatecznie stanęło na wiszącym kwietniku z bluszczem hedera. Teraz czekam, aż bluszcz mi się ładnie zagęści i rozrośnie. Przed wielkanocą powieszę go znowu i dodam wielkanocne akcenty.


 A w mojej osiedlowej kwiaciarni pojawiły się już lewkonie, skusiłam się więc na nie, bo pięknie wyglądają w wazonie. Dodałam też gałązki gipsówki, która sama w sobie jest dekoracyjna.

W moje ręce wpadła też taka metalowa tacka i taki metalowy pojemnik.


 

 
W któryś weekendowy dzień pojawiło się piękne słońce, ogarnęłam więc trochę balkon, wyniosłam choinkę, pozamiatałam śmieci i umyłam meble. Wyniosłam nawet poduszki do foteli i dywanik i zrobiłam mamie miejscówkę na kawę:)
Jak wszyscy czekamy na cieplejsze dni, kiedy w końcu można będzie ruszyć z balkonem i roślinami:)



 
Do większych wnętrzarskich działań nie mam ostatnio totalnie sił i przede wszystkim czasu, nawał spraw na głowie, o których muszę pamiętać i których pilnować mocno mnie przytłoczył... Choroba i rehabilitacja mamy, ogarnięcie jej domu, ogarnianie naszego domu, spraw szkolnych, obowiązki w pracy...A pośrodku tego wszystkiego ja... Marzę o tym, żeby nie musieć myśleć o tym, co jeszcze jest do zrobienia, pilnować spraw, terminów i przypominać wszystkim o wszystkim... Ot, życie...

Trzymajcie się ciepło, pozdrawiam!
A.