Cześć, witajcie!
Dziś mało wnętrzarski post, bo od kilku tygodni gonię własny ogon i plan publikowania coniedzielnych postów nie wyszedł... ;)
Jestem w ciągłym niedoczasie i chciałabym w końcu mieć naprawdę wolny dzień, dwa, trzy na robienie tego, na co mam ochotę. Pracuję zawodowo na cały etat - wiadomo, że w pracy jest zawsze coś, a wystarczy że jestem dzień poza biurem i już się robią zaległości. W domu to też niekończąca się historia z ogarnianiem całego interesu;) I oczywiście jak jest ogarnięte i posprzątane, to tak naprawdę tego nie widać, ale wystarczy zostawić bajzel i od razu rzuca się to w oczy... Niestety moja pedantyczna w tym zakresie natura nie pomaga, nie cierpię zostawionych na wierzchu rzeczy, ubrań, rozrzuconych kocy, pościeli, rozwalonych w przedpokoju butów czy czapek, a wchodząc rano do niesprzątniętej kuchni od razu jestem zła. I nic na to nie poradzę, tak mam, denerwuje mnie bałagan, wszystko na wierzchu, rzucone byle jak, nie na swoim miejscu. Chciałabym czasami po prostu się tym nie przejmować, machnąć ręką, ale najzwyczajniej w świecie źle się czuję w takim mieszkaniu. No i jest jeszcze działka, a właściwie dwie;), na których ciągle jest coś do zrobienia, a czasu na wszystko brak.
Przed Wielkanocą przyjechała do nas moja mama i w pierwszy dzień świąt pojechaliśmy do Ostrołęki do moich teściów.
Mama zrobiła przy okazji inspekcję na naszej działce;)
A po świętach na Majówkę pojechaliśmy na tydzień do Kołobrzegu, gdzie udało mi się złapać trochę oddechu nad morzem, ogarnąć kołobrzeską działkę po zimie, a nawet zrobiliśmy rodzinną działkową imprezę na ponad 20 osób:)
Obchodziliśmy też z Pawłem 20 rocznicę ślubu;) Na kołobrzeskiej działce skosiłam trawę, a Paweł przycinał drzewa, więc mamy kolejną stertę gałęzi. Było jeszcze za zimno, żeby nocować, ale już niedługo...:) W najbliższych planach pojawił się pomysł na zburzenie całego tego balkonu i dobudowanie zadaszonej i osłoniętej werandy na całą szerokość domku i ok. 4 m głębokości, co da nam ok. 20 m tarasu. Paweł zrobił nawet projekt, a ja mam już oczywiście w głowie wizję, jak wykorzystać i urządzić tę przestrzeń;) Ta działka oprócz oczywistego waloru, jakim jest położenie 10 minut od plaży ma jeszcze ten plus, że jest bardzo słoneczna i jest tam po prostu fajny klimat-dosłownie i w przenośni;)
A na naszym warszawskim Rodosie po zimowym i wiosennym grasowaniu dzików trawa powoli dochodzi do siebie, dosiewałam ją kilka razy i na szczęście widzę światełko w tunelu.
Dziki grasują u nas za płotem, a że ogrodzenie nie jest wmurowane, to siatka nie stanowi dla nich żadnej przeszkody. Ten czarny punkt na poniższym zdjęciu za siatką, to właśnie przechodzący dzik...W tym roku moje piwonie oszalały:) Mam wrażenie, że ten krzew się bardzo rozrósł i cieszy mnie to ogromnie, bo piwonie uwielbiam. I łubiny już za chwilę zakwitną;) No i czekam na wszystkie inne kwiaty- róże, dalie, ostróżki. W tym roku dosadziłam ok. 20 kremowych, białych i łososiowych dalii i liczę na piękny efekt:)
Pozdrawiam Was ciepło, do następnego posta:)
Asia
Gratulacje z okazji Rocznicy:))Panie Pawle-takiej Żony można tylko pozazdrościć.Piszę to co prawda jako osoba zupełnie obca dla Was i daleka,ale...no sam Pan wie, i kropka:)))Ewa
OdpowiedzUsuńHaha, dziękuję Kochana:) I ściskam serdecznie!
UsuńPani Joanno, jest Pani dla mnie i cała Wasza rodzina wzorem, dużym Autorytem, nie jest to pean słodki, bo znam te wszystkie przeszkody, o których Pani pisze. Też walczę na 1,5 ha działce ( mam dom bezpośrednio nad A-4...),
OdpowiedzUsuńniestety jestem już po 60 +, nie ogarniam wystarczająco rodziny, znajomych, moich kotów im innych dzikich zwierząt. Kocham naturę, jaka jest, nawet pokrzywy podobają się od paru lat... Pozdrawiam, Teresa z Chrzanowa:)))
Teresko, dzięki za ten komentarz. I za te ciepła słowa. Życzę Ci dużo sił do ogarniania ogrodu i zwierzaków, bo pomimo wszystko taka aktywność daje dużo frajdy i satysfakcji:)
UsuńSorry za błędy :)))) oczywiście "Autorytetem" ; " i innych dzikich zwierząt ", miałam i miewam : sarny rodzące na ogrodzie, ich samców ( okresowo ) , lochy z warchlakami , niezliczoną ilość przelotnych i regionalnych ptaków, wiewiórki i leśne kuny, także ( niechciane ) gryzonie : najgorsze tzw. karczowniki : zęby jak u bobra , wielkość szczura. Prawdopodobnie przybywają z nieopodal zorganizowanego wysypiska odpadów. Mimo to , kocham to miejsce, głównie, ze względu na przyrodę !
OdpowiedzUsuńJa walczę z dzikami, a w tym roku pojawiły się nornice i walczę z nimi wkładając gałązki tui i czosnek do dziur;) A ptaki uwielbiam, mamy dwie budki na działce i obserwowanie ich, to najlepszy film na świecie;)
UsuńAhoj, do Kolobřehu jsem jezdila jako holka s rodiči pod stan. Bylo to tam nádherné už tenkrát v sedmdesátých letech. Snad se mi povede se tam po 50 letech zase podívat..... Máte to všude krásné. Přeji krásné dny z Jizerských hor. Olina
OdpowiedzUsuńPodobają mi się te kadry
OdpowiedzUsuńŚwietny i ciekawy wpis
OdpowiedzUsuńŚwietny wpis
OdpowiedzUsuń